Jesteś tutaj

Biwak po czeskiej stronie Gór Izerskich - kwiecień 2016 - relacja

Fotorelacja: Krzysiek Story

Gdy wychodziłem z domu, myślałem, że to nie ma prawa się udać. Fatalna pogoda, paskudny ziąb i siekący deszcz. Z okien pociągu mogliśmy obserwować jak na wysokości Jeleniej Góry ulewa zamienia się w śnieżycę. Ot, taki prima-aprilisowy żart.

Na szczęście prognozy pogody jednak się sprawdziły. O godzinie 11:00 przestało padać. O 11:02 wysiedliśmy z pociągu na stacji Harrachov – Mytiny. Wędrówkę zaczęliśmy od podejścia na wieżę widokową Stepanka. Dalej trasa była już czysto spacerowa - jedyne utrudnienie stanowiła spora warstwa śniegu wciąż zalegającego na leśnych ścieżkach. Początek kwietnia w Izerach wcale nie musi oznaczać końca zimy. 

Dzień zakończyliśmy nocnym podejściem na Izerę, gdzie w przepięknej scenerii powstał nasz wesoły biwak i zapłonęło ognisko. 

Poranek był mroźny, ale doskonała, słoneczna pogoda zapowiadała naprawdę dobry dzień. Punkt widokowy na Izerze zaspokoił nasze potrzeby estetyczne, a tymi bardziej przyziemnymi zajęliśmy się sami przy śniadaniu. 

Trasa drugiego dnia pokazała wszystkim jak bardzo czeskie Izery różnią się od polskich. Skalne punkty widokowe, drabinki wkute w granit, a nawet łańcuchy – aż trudno uwierzyć, że to te same góry. Przeszliśmy przez skalny labirynt Frydlantskiego Cimburi, zeszliśmy w dół doliną Bilego Potoku i wspięliśmy się na Palicznik. Około 20 dotarliśmy do celu – wieży widokowej na Smrku. Tam też w wygodnym, zamykanym pomieszczeniu znaleźliśmy schronienie na tę noc.

Rankiem co bardziej zdeterminowani wstali na wschód słońca (by zaraz potem wrócić do śpiworów, oczywiście). Gdy wszyscy już się dobudzili, udaliśmy się w stronę Jizerki – jednej z najpiękniejszych górskich wiosek jakie znam. 

Całej grupie należą się medale za odwagę: wszyscy odważyli się spróbować morsowanie. A naprawdę niełatwo jest przekonać się do kąpieli w lodowatym potoku. Ale jaka satysfakcja. Mam nadzieję, że zarówno morsowanie jak i cały biwak dobrze zapisał się w waszej pamięci. Dzięki całej grupie i do zobaczenia wkrótce.

Krzysiek Story