Jesteś tutaj

XL Rajd Elektryka - Relacja


Fot.1 Dusznickie niebo


XL Raj(d) Elektryka w Dusznikach Zdroju

Najstarszy górski rajd Politechniki Wrocławskiej odbył się już po raz 40. w malowniczych Dusznikach Zdrój. Grono studentów: byłych, obecnych i być może przyszłych (na razie jednak w wieku przedszkolnym) spotkało się, by wspólnie wędrować po szlakach, odkrywać nowe oblicza gór, a wieczorami zasiąść przy ciepłym ognisku.
Ilość atrakcji była tak obfita, że wśród uczestników nie było chyba dwóch osób, które rajd spędziły tak samo. Dla mnie był magiczny: widokowo, przeżyciowo oraz towarzysko.


Piątek, O jeden przystanek za daleko...

Późny wyjazd z Wrocławia, tradycyjny weekendowy korek, późny przyjazd... zaraz będzie ciemno. Ten dzień miałam spędzić załatwiając sprawy kwaterunkowo – organizacyjne. Pech chciał, żeby tabliczka przystankowa okazała się ledwie czytelna, i autobus pojechał dalej, zostawiając centrum Duszników za sobą daleko w tyle...
Życzliwy pan kierowca zechciał zatrzymać się na krajówce, i po szybkim spojrzeniu na mapę wiedzieliśmy, że czeka nas wycieczka przez goszczące jesień wzgórza. Hurra, góry wołały nas jednak dzień wcześniej! :)


Fot.2 Sobotni, górski poranek

Ależ to była radość, gdy zaraz po zameldowniu się zobaczyłam twarze górskich znajomych, niektórych nie widzianych od miesięcy. Kiedy inni rajdowicze odkrywali góry podczas gier terenowych, my upiekliśmy kiełbaski, wypiliśmy po kubku pyszego dziekańskiego grzańca, po czym wróciliśmy do ośrodka, gdzie gitar nie porzucaliśmy do wczesnych godzin porannych.


Sobota, z Nieba przez Piekło do Raj(d)u...

Lekko niedospani, ale ciekawi co nam dzień przyniesie, wsiedliśmy w PKS, który zabrał nas do czeskiego Nachodu – królestwa Kofoli, czekolady Studenckej i niebiańskiego Primatora. Długo go wyczekiwaliśmy, więc nikt nie narzekał, kiedy po upewnieniu się, że wszyscy mają czołówki, zabawiliśmy w browarze nieco dłużej niż planowaliśmy.


Fot.3 Piwny, nachodzki parasol na tle uczestnika wycieczki

Z Nachodu udaliśmy się do Jiraskowej Chaty (turlanie się z i pod górkę oraz plac zabaw dla dzieci zatrzymały nas na chwilę), a następnie przez Pekło i Sendraz do Novego Hradka, gdzie dumnie wznosi się zamek z XIV wieku. Kiedy wychodziliśmy z oklicznej restauracji po obiedzie, na dworze robiło się szaro (to była dopiero połowa zaplanowanej trasy!).
Podumaliśmy chwilę nad mapą, i zrezygnowaliśmy z próby zdobycia Orlicy – przez Taszów oraz Lasek Miejski wróciliśmy do Dusznik. Nie był to koniec przygód, bowiem w jednym z ośrodków czekało na nas ognisko, przy którym chętnie odpoczęliśmy, przy okazji opróżniając plecaki z resztek przetworów owocowych.
Po kolejnej godzinie wędrówki wróciliśmy jako ostatnia z grup, któr tego ranka wyszły na rajdowe trasy - było grubo po 23, i właśnie kończył się występ zespołu "Pomysły znalezione w trawie". Niektórzy próbowali wykrzesać resztki energii na dalszą zabawę, ja jednak po prostu poszłam spać.


Fot.4 Księżyc widziany z Dusznik-Zdroju


Niedziela, Wybieramy nie tylko góry

Dzień wyborów nie mógł zacząć się inaczej – pognaliśmy do urn wyborczych, wzbudzając zainteresowanie i podziw lokalnej społeczności. Dopiero potem wybraliśmy się w góry, tym razem na krótszą trasę - musieliśmy jeszcze dostać się do Wrocławia. Z Dusznik przeszliśmy przez Złotno do Batorowa. Po drodze rozpaliliśmy tradycyjne już, niedzielne ognisko, które radośnie płonęło w rytmie dźwięku naszej gitary. Zasiedzieliśmy się, znowu, ale warto było – w końcu rajd zdarza się raz na pół roku. Z Batorowa, w ciemności rozświetlanej tylko naszymi latarkami, przeszliśmy do Polanicy Zdrój.
Uff, udało się zdążyć na ostatni pociąg! Dziękuję Wam i górom za niesamowity weekend!

 

Z turystycznym pozdrowieniem,
Studencki Klub Turystyczny
Politechniki Wrocławskiej