Jesteś tutaj

Rejs po Mazurach 29 sierpnia - 6 września - Relacja

;

Migawka z Rejsu (fot.: Rafał Sztandera)

 

Pierwszy raz po kilkuletniej przerwie Studencki Klub Turystyczny zorganizował rejs po Wielkich Jeziorach Mazurskich. Podobnie jak i podczas poprzednich edycji, wyprawa obejmowała ostatni weekend sierpnia i pierwszy tydzień września. Celem wyprawy było dopłynięcie do dwóch największych Mazurskich jezior — Mamr na północy i Śniardw na południu. 11 uczestników, którzy zgłosili się na wyprawę zostało podzielonych na dwie załogi, które zostały zaokrętowane na jachtach "Dyzio" i "Haker". Port macierzysty mieścił się w Pięknej Górze koło Giżycka, gdzie miał miejsce początek i koniec rejsu. Szczegóły ustaliliśmy wspólnie z dawnymi członkami klubu, którzy niezależnie od nas kontynuowali tradycję wrześniowych wypadów na Mazury.

Przygoda rozpoczęła się w sobotę, 29 sierpnia. Późnym popołudniem, po zaokrętowaniu, przeszkoleniu z obsługi jachtu i omówieniu manewrów na wodzie, wypłynęliśmy w kierunku pierwszej przystani na trasie w kierunku Mamr. Wieczór zastał nas w połowie drogi, na wodzie gładkiej jak lustro, odbijającej niebo barwione kolorami ostatnich promieni słońca. Drugą połowę przepłynęliśmy na cicho terkoczącym silniku. Na brzegu czekały na nas załogi starszych stażem SKT'owiczów, miejsce do cumowania i szanty dobiegające od ogniska. Przystań nazywała się „Zimny Kąt”, mieściła się na skraju lasu, z dala od centrów turystycznych. W odróżnieniu od portów, w przystaniach rzadko można znaleźć prysznic, różnie bywa z bieżącą wodą, nie ma co liczyć na elektryczność. Ich urok polega na bliskości natury, na wieczornym ognisku i prawdziwie żeglarskiej atmosferze. Dzień skończyliśmy na pieczeniu kiełbasek, nauce szant i cichej obietnicy, żeby na kolejne noclegi wybierać miejsca podobne do tego.

Każdy poranek na jachcie wygląda niemal tak samo. Toaleta, śniadanie, klar na jachcie (wiązanie lin, czyszczenie pokładu, mycie naczyń). Kapitanowie idą się naradzić, sprawdzają pogodę, wyznaczają port docelowy, omawiają trudności na trasie. Załogi przygotowują się do wyjścia z portu, na komendę odbijają od brzegu, stawiają żagle. Od tego momentu, aż do przerwy na obiad znajdują się na wodzie. Mazury emanują swoim naturalnym pięknem niezależnie od pogody. Co rano, nie oglądając się na prognozę, odbijaliśmy od brzegu, aby się tym pięknem nasycić.

W przeciągu 8 dni rejsu doświadczyliśmy każdego rodzaju pogody. Mieliśmy bezchmurne niebo, ponad 30 stopni upału, dni w których temperatura spadała do 13 stopni, dni pochmurne z opadami deszczu, dni wietrzne, jak i dni flauty (brak wiatru). Na każdą z nich znajdywaliśmy swój sposób. Na upał sprawdzało się, oczywiście, pływanie. Jeśli wiało — surfowaliśmy na kole ratunkowym przyczepionym na linie do rufy (tylna część jachtu). Przy flaucie urządzaliśmy zawody w holowaniu jachtu stylem klasycznym. W chłodniejsze dni układaliśmy piosenki, a w deszczowe większość załogi chowała się do mesy, gdzie urozmaicała sobie czas grami, albo przygotowaniem wykwintengo obiadu. 

Rejs jachtem to okazja do poznania sztuki żeglarskiej. Każdy z uczestników miał okazję wykonywać wszystkie zadania żeglarza jachtowego, począwszy od rzucania cumy, przez wiązanie i mocowanie lin, aż do manipulacji żaglami i sterowania jachtem. Załogi Dyzia i Hakera przeszły test bojowy na wiatrach dochodzących do 4 stopni w skali Beauforta — na tyle silnych, by przy pełnych żaglach, kursach „na wiatr” i szczypcie szaleństwa uzyskać przechyły nie zostawiające na jachcie suchego miejsca aż do linii burt

Osiem dni minęło nam nadspodziewanie szybko. Zgranie, konieczność szybkiego podejmowania decyzji i polegania na sobie nawzajem mocno nas ze sobą związała. Okoliczności przyrody i turystyczny duch, jaki panuje wokół Wielkich Jezior okazały się nam przyjazne i bliskie. Mazury są pięknym, zielonym punktem na naszej turystycznej mapie, o którym jako klub turystyczny niepotrzebnie zapomnieliśmy, a który ponownie, po kilkuletniej przerwie, podbił nasze serca. I na pewno wrócimy tu znów — za rok!


Z turystycznym pozdrowieniem,
Załogi Dyzia i Hakera